Ulica czynna do drugiej w nocy
Singapur to nie tylko miasto kupców, ale i kucharzy. W stolicy kuchni fusion standardowa formułka pozdrowienia nie brzmi „Jak się masz?”, lecz „Jadłeś już dzisiaj?”. Malezyjscy, hinduscy i chińscy kucharze ostro rywalizują z Francuzami i Włochami. L´Aigle d´Or oferuje kuchnię rodem z Paryża, podczas gdy Club Chinois serwuje gościom dziesięciodaniowe menu. W Chatterbox gotują słynni chińscy kucharze, a Apollo Banana Lear w dzielnicy Little India proponuje pikantną potrawę z rybich głów, obficie przyprawioną curry. Jest to najbardziej popularne hinduskie danie w mieście, które powstało w Singapurze pod wpływem hinduskich imigrantów.
Wieczorem warto przenieść się na Muhamed Sultan Road, gdzie w modnych klubach zabawa trwa do drugiej w nocy – potem ulica jest zamykana. Bary są czyste i zmieniają się w równie szybkim tempie jak całe miasto: na podłodze nie ma niedopałków papierosów, dekoracja zmieniana jest co kilka tygodni.
Singapur nie lubi porównań, lecz skojarzenia nasuwają się same – brytyjski jak Londyn, stylowy jak Mediolan, przedsiębiorczy jak Hamburg. Singapur to postmodernistyczne Bizancjum, pomost między Wschodem i Zachodem, między Chińską Republiką Ludową a Stanami Zjednoczonymi. Milionowa metropolia podąża za trendami, lecz także szuka swych korzeni. Co roku odnotowywane są tutaj rekordowe liczby odwiedzających.
Na przestrzeni ubiegłych lat stare dzielnice musiały ustąpić miejsca ultranowoczesnym drapaczom chmur. Dziś pozostałe zabytkowe domy i świątynie są pieczołowicie restaurowane. Uliczni kucharze – tzw. hawkers – których nie brak w żadnym mieście Azji południowo-wschodniej, niegdyś zostali wypędzeni z ulic Singapuru. Oficjalnym uzasadnieniem były względy higieniczne. Dziś znów mogą sprzedawać swoje Nasi Goreng przyrządzane w mobilnych minikuchniach. Singapur pokazuje swe ludzkie oblicze.
Podczas gdy w sąsiedniej Indonezji i Malezji uzbrojone patrole policji są stałym elementem miejskiego krajobrazu, w Singapurze po ulicach nie przechadzają się nawet policjantki. „Czemu policja miałaby patrolować ulice?”, pyta przewodniczka Wee Tee i dodaje: „U nas i tak wszyscy przestrzegają prawa.”