Koreańskie kosmetyki. Mleczko, krem do demakijażu z Etude House,śmieciowe kosmetyki.

0
501
Rate this post

Chciałabym wam opowiedzieć coś na temat produktów do oczyszczania twarzy, a konkretniej, demakijażu metodą koreańską proponowaną przez słynną firmę kosmetyczną Etude House.

Jest bardzo niewiele produktów tej firmy, które można by uznać za produkty godne polecenia lub produkty plasujące się co najmniej w średniej klasie jeśli chodzi o jakość i efektywność ich działania. Przeważnie są to bardzo niskiej klasy kosmetyki, a większość z nich można zaliczyć do tzw. śmieci.

Tym razem będzie mowa o kremie Happy Teatime Cleansing Cream. Zakupiłam dwa produkty. Jeden o zapachu mleka i drugi o zapachu cytryny. Jest nas dwie, więc podzieliłyśmy się tymi produktami. Powiem szczerze, że kupując je nie miałam zbyt wielkich oczekiwań jeśli chodzi o ich działanie. Nie są to produkty z tzw. „wyższej półki” lecz bardzo podstawowe, tanie produkty kosmetyczne. Jednak miałam skromną nadzieję, że spełnią one choćby najbardziej podstawowe funkcje czyli, że zmyją maskarę, podkład, szminkę lub krem BB.

Wcześniejsze produkty, które przetestowałam do oczyszczania twarzy z tej samej firmy były o wiele lepsze i do zaakceptowania jednak też nie były to produkty dobrej jakości. Jeśli chodzi o Happy Teatime to mogę śmiało uznać ten produkt za totalny „niewypał” ,porażkę na wszystkich frontach. Tak okropnego produktu do oczyszczanie twarzy jeszcze nie widziałam jak żyję, a przetestowałam ich setki. Śmiało mogę powiedzieć, że najtańsze polskie mleczko do demakijażu jest lepsze od koreańskiego „śmieciowego kremu” z Etude House.

Co jest nie tak z tym kremem?

Ma on konsystencję dość gęstą, kremową i jest lekko tłusty. Tutaj akurat nie ma żadnych zarzutów. Tak powinien wyglądać krem do demakijażu. Krem powinien być na tyle gęsty,aby można go było dobrze i łatwo rozsmarować na skórze.
Opakowanie zawiera 180gr kremu, ale ten produkt jest tak bardzo niewydajny, że po 6 demakijażach zostało zużyte około 150 gr produktu, czyli prawie cały słoiczek.

Ten produkt po prostu źle zmywa makijaż. Rozprowadzony na skórze, nie rozpuszcza dobrze kosmetyków. Żeby cokolwiek zmyć, musiałam użyć go trzykrotnie, czyli powtórzyć tą samą czynność zmywania trzy razy. Dodam,że dobry krem japoński zmywa doskonale makijaż za pierwszym razem.
Po trzech podejściach, procedurach zmywania, skóra była nadal zanieczyszczona i nie do końca zmyta. Musiałam użyć niestety innych preparatów, aby zmyć skórę z resztek makijażu, ale także z oleju jaki pozostawił po sobie ten krem.

Jest jednak jedna rewelacyjna rzecz, która mnie urzekła w tym produkcie. Jego zapach. Ja akurat wybrałam sobie zapach mleka. Nie sądziłam, że zapach mleka w kosmetykach może być aż tak przyjemny. Ten był naprawdę wspaniały. Bardzo delikatnie pachniał świeżym mleczkiem, co kojarzyło mi się z czymś bardzo przyjemnym, domowym, błogim i relaksującym zmysły. Chciałam wąchać ten zapach bez końca.

Ten kosmetyk jednak nie nadaje się do użycia. Używałam go zaledwie parę dni i był to okres kiedy nie miałam akurat żadnego innego kosmetyku do demakijażu, ponieważ wszystko mi się skończyło, a ja nie zdążyłam wybrać się na nowe zakupy. Co prawda pomęczyłam się z tym produktem parę dni, a następnie wyrzuciłam go do śmietnika, bo zasługiwał on tylko na to miejsce.

Już nie pierwszy raz zetknęłam się z tak złymi kosmetykami z firmy Etude House. Nie mogę jednak zrozumieć dlaczego tak niedobre, wręcz „śmieciowe kosmetyki” są wypuszczane na rynek.

♥ Jestem kosmetyczką z wieloletnim doświadczeniem, gdzie regularnie uczęszczam w japońskich szkoleniach kosmetycznych. Artykuły na temat kosmetyki na tym blogu są oparte na profesjonalnej wiedzy kosmetycznej kosmetyki zachodniej i azjatyckiej oraz międzynarodowej współpracy biznesowej z koncernami azjatyckimi. Nie zajmujemy się reklamą firm kosmetycznych.